logo leba logo księstwa łeby logo lot leba

 leba leba  leba  leba   leba

Szybowce nad Łebą Wakacje w Łebie przed wojną

Wyrzutnia rakiet


Historia Łeby kryje wiele tajemnic. Jedną z nich, a wciąż mało znaną i jakoby zapomnianą było istnienie w pobliżu miasteczka szkoły szybowcowej
     Dziś mało znaną, jakby zapomnianą kartą w historii Łeby, było istnienie w pobliżu miasteczka szkoły szybowcowej. Działała ona przez całą dekadę lat 30. XX w. pod nazwą " Pomorska Szkoła Szybowcowa w Łebie " ( niem. Pommersche Segelflugschule Łeba ). Jej założycielem był właściciel Domu Kuracyjnego, Max Nitschke. Zainspirował go pobyt w jogo hotelu doświadczonego pilota szybowcowego z Prus Wschodnich, Ferdynanda Schulza. Ten znawca tematyki lotniczej w 1928 r. przybył do Łeby na rekonesans, związany z przymiarkami utworzenia na Pomorzu szkoły szybowcowej. Dość szybko doszedł on do wniosku, że rejon Góry Łąckiej (42 m n.p.m.) na wydmach ruchomych znakomicie nadaje się do nauki pilotażu szybowcowego. Nitschke podjął temat i wkrótce przystąpił do organizowania ośrodka szkolenia pod patronatem Niemieckiego Związku Lotniczego - DLV. W sprawę zaangażowało się też kilku innych łebian, m.in. nauczyciel miejscowej podstawówki - Paul V61z. Niestety nie mogli oni liczyć na wsparcie i doświadczenie Schulza, który w międzyczasie zginął w wypadku. Sama idea była jak gdyby przeciwwagą do narzuconych Niemcom po I wojnie św. ograniczeniom w lotnictwie, w tym zakazem uprawiania sportów lotniczych na samolotach z silnikiem.

Oaza wśród wydm

     Pierwsze loty nad Mierzeją Łebską odbyły się jesienią 1929 r. na konstrukcjach własnej roboty. Nie należały one do udanych. Trudno było wymagać od pionierów biegłości w szybowcowym rzemiośle. Nie zraziło to Nitschkego, bo już wiosną 1930 r. zlecił on wybudowanie drewnianego hangaru. Środki pozyskano z dobrowolnych składek łebian. Na lokalizację szkoły wybrano rozległą nieckę przy południowo zachodnim stoku Góry Łąckiej, nieopodal brzegu jeziora Łebsko. Krótko potem obok hangaru wybudowano barak mieszkalny dla adeptów latania. Z uwagi na ówczesny brak drogi dojazdowej do wydm wszystkie materiały budowlane, wyposażenie, zaopatrzenie i oczywiście ludzi, przewożono z pomocą dużej łodzi motorowej. Jej motorzystą był Max Zibell. Rejs z miasta po wodach jeziora Łebsko trwał ok. godziny. Kiedy wszystko zostało zapięte na ostatni guzik, Urząd Lotnictwa wydał zgodę na oficjalne otwarcie ośrodka. W dniu 31 sierpnia 1930 r. uroczystego przecięcia wstęgi dokonał przewodniczący DLV, Adolf Alexander Dominicus. Ta zorganizowana z wielką pompą impreza odbyła się przy udziale licznie zgromadzonej publiczności.
     Od samego początku kursy szybowcowe cieszyły się dużym powodzeniem nie tylko w regionie, ale w całych Niemczech. Zapewne magnesem było niezwykłe położenie tego aerodromu, jak i znakomita kadra instruktorska. Wszystkie niemieckie kluby i instytucje, które miały związek z szybownictwem, zostały poinformowane o możliwościach i warunkach odbywania kursów. W nieco późniejszym okresie wydano prospekt reklamowy. Liczba szybowców ciągle wzrastała, a pilot-instruktor Wilhelm Ott ustanowił rekord Pomorza w długości trwania lotu z wynikiem pięciu godzin. Wydmy ruchome już wtedy były dużą atrakcją turystyczną i wczasowicze bawiący w Łebie zazwyczaj je odwiedzali. Stąd podniebnym manewrom przeważnie przyglądało się wielu ciekawskich. Jakby nie patrzył, była to gwiazdka dodająca Łebie blasku i splendoru.

Rozbudowa i życie obozowe

     Wkrótce jedyny barak mieszkalny okazał się niewystarczający i urządzono jeszcze jedną kwaterę. W1934 r. postawiono trzeci barak, a na Mierzei Łebskiej zbudowano polną drogę, która kończyła się l km przed Szkołą. Ze względu na ruchome piaski, dalsza budowa była niemożliwa. Rok później przeniesiono biuro z Łeby na teren obozu. Ciekawostką jest, że od tego czasu zajeżdżał tam listonosz, który 9-kilometrową trasę z miasta pokonywał na rowerze. Inną formą łączności ze światem zewnętrznym był telefon polowy, podłączony do linii telefonicznej w Rabce. Przy okazji rozbudowy całość zelektryzowano, a wytwarzaniem energii zajmował się 24-voltowy agregat prądotwórczy z silnikiem benzynowym. Wodę pitną czerpano z pompy ręcznej, która pełniła też funkcję polowej umywalni. Rok 1934 to już czas rządów Hitlera i jego rasistowskiej polityki, co znalazło odzwierciedlenie w działalności szkoły. Do regulaminu wprowadzono punkt mówiący, że warunkiem udziału w kursie jest aryjskie pochodzenie.      Dzień w tym spartańskim obozie rozpoczynał się od pobudki o godzinie 6 rano. Po toalecie porannej pod zimną wodą z pompy i śniadaniu przystępowano do szkolenia, w tym do naprawiania uszkodzonych szybowców po twardych lądowaniach. Zajęcia teoretyczne zazwyczaj prowadzono po obiedzie, po czym znowu wracano do lotów. Część uczestników pełniła na zmianę służbę przy pracach porządkowych, obieraniu kartofli, zmywaniu naczyń itp. Kuchnią i sprawami gospodarczymi etatowo zajmowała się tylko jedna osoba. W pierwszych latach była to małżonka instruktora, Wilhelma Otta. Wieczorami po kolacji młodzież przeważnie udawała się na plażę i zażywała kąpieli w morzu.

Szkolenie

     Kursanci odbywali szkolenie w 12-osobowych grupach. W okresie wakacji letnich prowadzono do 4 grup jednocześnie. Również dziewczęta zdobywały podniebne szlify, jednak stanowiły one zdecydowaną mniejszość. Kurs podstawowy trwał 2 tygodnie i kończył się2-stopniowym egzaminem. Już po kilkudniowym szkoleniu uczestnicy przystępowali do egzaminu A, który polegał na starcie, 3O-sekundowym utrzymaniu się w powietrzu i lądowaniu. Natomiast egzamin B, którym kończył się kurs, miał znacznie większy stopień trudności. Kandydaci na pilotów musieli 5-krotnie wystartować, każdorazowo odbyć minutowy lot po torze w kształcie litery S i wylądować u celu. Od sierpnia 1931 r. także licencjonowani piloci mogli tu podnosić swoje kwalifikacje i przystąpić do egzaminu C. Odpłatność za naukę, zakwaterowanie i wyżywienie, którą ponosili kursanci, wynosiła 51 marek za 2 tygodnie. W latach 30. suma ta odpowiadała w przybliżeniu 10 dniówkom robotnika wykwalifikowanego. Osoby, które nie były członkami DLV, płaciły za szkolenie o 20 marek więcej. Natomiast wszyscy, którzy przybywali na kurs do Łeby koleją, korzystali z 50 proc. zniżki na zakup biletu. Niestety nie byłem w stanie ustalić czy Szkoła dodatkowo korzystała ze środków publicznych na prowadzenie zajęć? Kolejne lata działalności pozwoliły na przywdzianie lauru zwycięzcy dwóm znakomitym pi-lotom-instruktorom. Pierwszym był Hans Settgast, który utrzymał się w powietrzu przez 17,5 godziny. Kilka lat później, w 1937 roku inny znakomity szybownik, Richard Manz, pobił dotychczasowy rekord Settgasta o równą godzinę. To już nie była prowincjonalna szkółka z początkowego okresu działalności, lecz poważna i renomowana szkoła z wybitnymi pilotami i znakomitymi osiągnięciami, znana w szerokim środowisku lotniczym. Jej działalność zakończyła się wraz z wybuchem II wojny św. Szacuje się, że w łebskiej szkole licencje szybowcowe uzyskało łącznie ponad 2 tyś. pilotów.' Godnym odnotowania jest fakt, że w całym lO-letnim okresie jej funkcjonowania nie doszło tam do poważnego wypadku, który spowodowałby złamania kończyn lub inne ciężkie obrażenia

Po wojnie

     Zawarte na stokach Góry Łąckiej przyjaźnie przetrwały dziesięciolecia. W okresie powojennym piloci spotykali się w Niemczech Zachodnich na dorocznych zjazdach absolwentów. Posiadam informacje, że w roku 1991 w spotkaniu brało udział jeszcze 70 dawnych kursantów, a w 1995 już tylko 40. Czas przerzedził szeregi sędziwych szybowników, przenosząc ich do krainy wiecznych lotów. Do dziś żyje ich zaledwie garstka. Hans Settgast zmarł w 2004 roku, dożywając wieku 95 lat. Na pamięć o Pomorskiej Szkole Szybowcowej w Łebie można jeszcze natrafić w tematycznych publikacjach niemieckich. Prod kilku laty, w trakcie zwiedzania Niemieckiego Muzeum Techniki w Berlinie, napotkałem ekspozycję przedstawiającą Szkołę. Radość moja była tym większa, że uprzejmość jednego z pracowników umożliwiła mi przejrzenie zasobów nieeksponowanych. Dzięki temu brakującą wiedzę. o szybowcowej przeszłości Łeby mogłem czerpać ze źródła dość nieoczekiwanego.

Materiały zaczerpnięte z artykułu : Polska Dziennik Bałtycki piątek 23 października 2015 Autor : Jarosław Gburczyk db.lebork@prasa.gda.pl Zdjęcia : zbiory autora

Copyright © 2003 leba.biz
Strona korzysta w niektórych częściach z plików cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce lub zrezygnować z przeglądania strony.
Regulamin, cookies i polityka prywatności …